(Z ukłonami w stronę jego wiernych fanów i entuzjastów tego zaskakującego w smaku smarowidła do pieczywa.)
Zalewam wodą na kilka godzin
1 szkl. łuskanych pestek słonecznika(Słonecznik można zalać wodą wieczorem i zostawić na całą noc. Następnego dnia dobrze odsączyć z wody)
Kroję w bardzo drobną kostkę:
2 średnie cebule
i przesmażam na oleju.
Odsączone pestki słonecznika miksuję w dobrym blenderze. Najpierw na sucho. I tu przyda się cierpliwość, gdyż mimo, że ziarna są miękkie, bo namoczone w wodzie, to trzeba je zmiksować kilka razy, zebrać ze ścianek blendera pestki i jeszcze raz zmiksować. U mnie działa miksowanie "pulsacyjne", a nie ciągłe.
W trakcie miksowania słonecznika dodaję
olej (wybór pozostawiam Wam)
Nie podam ilości oleju. Dodaję go stopniowo do miksowanych pestek, aż uzyskam konsystencję pasty. Jednak nie końca zmiksowane pestki słonecznika to nic złego! Będą udawały "skwareczki" . Mieszam ręcznie masę słonecznikową z ostudzoną cebulą na gładką masę, doprawiam
solą i pieprzem
suszonym majerankiem (sporo)
Przechowuję w lodówce... jeśli przetrwa do następnego dnia.
Ot i smalczyk wegański! :)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz