Panzanella
(Sałata rodem z Włoch
urzekła mnie swą prostotą. Każdy facet sobie z nią poradzi, zwłaszcza jak ma w
domu za dużo czerstwego chleba, kilka mocno dojrzałych pomidorów i trochę octu balsamicznego... Ja ją robie najprościej jak się da, bo taka jest istota Panzanelli)
1 bochenek czerstwego chleba
(może być biały, ciemny)
okrojony ze skórki i pokrojony w kostkę wielkości „kęsa”.
Rozkładam na blasze i wkładam na
10-15 minut do piekarnika nagrzanego do
180 stopni C. Robię po prostu „grzanki”.
Mieszam
1 szklankę oliwy z oliwek
(może być więcej)
1/2 szklanki octu
balsamicznego (może być więcej, ale w stosunku 1/ 2 do oliwy)
i polewam grzanki, które
mają lekko nasiąknąć sosem, ale nie za bardzo, żeby nadal pozostały chrupiące.
Najlepiej robić to łyżką i równomiernie
polewać grzanki. Zostawiam trochę sosu.
4-5 dojrzałych, ładnych pomidorów
(mogą być mocno dojrzałe)
kroję dość niedbale na
kawałki
1 czerwoną cebulę
kroję w cienkie plasterki
1-2 ząbki czosnku
kroję w plasterki
1 pęczek świeżej bazylii
rwę
na kawałki
Mieszam wszystkie składniki,
doprawiam
solą i pieprzem
Polewam resztą sosu.
